Recenzja hiszpańskiego miniserialu „Niewinny”

Ostatnio wziąłem się za miniserial polecony mi przez osobę, z którą gustu raczej nie dziele, ale po sprawdzeniu kilku krótkich opinii i ogólnej oceny na filmwebie stwierdziłem, że czemu nie – warto sprawdzić. Odkładałem seans i odkładałem, aż nagle usiadłem i obejrzałem całość w jeden dzień

Mowa o hiszpańskiej produkcji, w reżyserii Oriola Paulo “Niewinny” będącą ekranizacją powieści Harlana Cobena o tym samym tytule. Opowiada ona o Mateo Vidalu, który przypadkiem w trakcie bójki popycha przeciwnika na kamień. Upadek kończy się błyskawiczną śmiercią, a Vidal trafia do więzienia.  Historia zamknięta jest w ośmiu, około godzinnych odcinkach, a każdy z odcinków zaczyna się pewnym zapoznaniem nas z głębszą historią danej postaci. Dzięki temu zabiegu każdy odcinek jest w raz mniejszym a raz większym stopniu, poświęcony jakiejś postaci. Wielkim plusem oczywiście jest świetne łączenie odcinków i elementów w nich. Nie do końca wiem jak mogę nazwać to działanie, ale gdy obejrzycie to na pewno będziecie wiedzieć o co mi chodzi. Nie ukrywam, że przy drugim odcinku do samego końca zastanawiałem się czy aby na pewno oglądam ten sam serial, czy może odnalazłem jakiś zaginiony drugi sezon, aż nagle wszystko zrozumiałem i szczena opadła.

Twórcy również bardzo fajnie manewrują między teraźniejszością a przeszłością. Jest to element zrobiony na tyle dobrze, że mimo iż dodaje to jeszcze więcej twistów w tej i tak już zakręconej historii to dalej się to przyjemnie ogląda. Ale tak – te wszystkie twisty w pewnym momencie są już tak sztucznie naciągane, że muszę to skrytykować, bo mimo że dalej to fajny miniserial to ma się w głowie ciągle pytania typu “kurde, serio? Po co?” czy inne “aha?”. Około piątego odcinka zaczynamy jednak czuć, że jesteśmy już przy końcu tej historii, niby wiemy już wszystko, ale twórcy zaczynają kolejne wątki i sztucznie przedłużają seans aż do ośmiu odcinków. Mimo to fabularnie produkcja wydaje się być całkiem udana. Mnie wciągnęła 😀 Swoją drogą – zupełnie nie podoba mi się ostatnia scena. Uważam, że jest zupełnie niepotrzebna i niszczy mi moje pojęcie o głównym bohaterze. 

Bardzo ważną zaletą tej produkcji są zdjęcia. Idealnie dobrana kolorystyka i klimat w zależności od sceny potrafią bardzo mocno wpłynąć na finalny wydźwięk danego fragmentu. Reżyser świetnie sobie zdaje z tego sprawę i wykorzystuje ten fakt na 110%. Oglądany przez nas obraz raz jest bardzo kolorowy, pełen ciepłych barw, ale znalazło się też miejsce dla słabo oświetlonych, szarych scen. Chciałbym również zwrócić uwagę na bardzo ładne kostiumy i charakteryzacje.

Hiszpanie zaskoczyli mnie jednak swoją brutalnością, bowiem nie szczędzą nam oni widoku zmasakrowanych ciał. Na pewno nie jest to dobry wybór do oglądania przy obiadku. Rozwalona głowa tu, sporo krwi tam, a jeszcze gdzieś w tle jakaś pedofilia. No smaczne to to na pewno nie jest. Osobiście raczej spokojnie oglądam takie rzeczy na ekranie, nie sięgam co prawda po żadne kino gore i “Niewinnemu” oczywiście daleko do tego typu produkcji, ale wszelka przemoc, zarówno ta krwawa jak i seksualna wyjątkowo budziła we mnie jakiś taki niesmak. Ten “niesmak” jest jednak bardzo dużym plusem tej produkcji. W świecie, gdzie przemoc w filmach jest od lat i widzowie co raz bardziej się do niej przyzwyczajają ciężko zrobić film, który nie będzie nie wiadomo jak brutalny, a jednak ciężko się będzie pewne sceny oglądać. No i wiadomo – serial dotyka tematów, które (przynajmniej dla mnie) są bardzo niesmaczne.  

Aktorsko nie jest wybitnie, mogłoby być lepiej, ale źle też na szczęście nie jest. Raczej żadna rola się nie wybija ponad resztę. Wszyscy grają na tym samym poziomie. Może tylko policjantka Lorena grana przez Alexandre Jiménez troszeczkę podwyższa poprzeczkę, a może to po prostu kwestia tego, że Lorena jest najlepiej napisaną postacią. Główna postać grana przez Mario Casasa (znany głównie z “Trzy metry nad niebem”) przez większość filmu zagrana jest również jak najbardziej okej, odstają jednak niestety sceny gdy od Mario wymagane jest jakieś pokazanie smutku i płaczu.  

Podsumowując – jeżeli szukacie wciągającego serialu na dwa, trzy wieczory, od którego nie wymagacie najwybitniejszego aktorstwa, czy fabuły, którą można analizować i doszukiwać się jakichś ukrytych znaczeń, to “Niewinny” będzie dla was dobrym wyborem. Jest to w końcu miniserial, który od początku do końca ogląda się bardzo przyjemnie mimo wszelkich jego wad. Spokojnie mogę wam go polecić 😉  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *